piątek, 6 czerwca 2014

W jaki sposób religia buddyjska tłumaczy powstanie świata?

Buddyjski pogląd na ten temat nie odbiega pod pewnymi względami od teorii Wielkiego Wybuchu. W tym miejscu rodzi się jednak kolejne pytanie o przyczynę tej niewyobrażalnej "erupcji", w wyniku której powstał Wszechświat. Chrześcijańscy teologowie uważają, że Wielki Wybuch był stwórczym aktem dokonanym przez jakąś odrębną od nas i dysponującą nadnaturalnymi umiejętnościami istotę. Istnieją jednak również teorie naukowe mówiące o różnych wariantach nieskończonego cyklu powstawania i rozpadania się kolejnych wszechświatów, o wszechświatach równoległych i ciągach "zagnieżdżonych w sobie" wszechświatów (opracowane np. przez prof. Andreja Linde z Uniwersytetu Stanford). Tego rodzaju poglądy są najbliższe najwyższym buddyjskim naukom, które dotyczą kosmologii. 

W buddyzmie uważa się, że źródłem wszystkich zjawisk jest Umysł. Należy jednak wyjaśnić co kryje się pod tym lakonicznym stwierdzeniem, ponieważ słowo "umysł" kojarzy się w europejskiej kulturze z inteligencją i procecem myślenia, natomiast buddyści rozumieją pod tym pojęciem coś zupełnie innego, a mianowicie przytomną świadomość - ponadosobową i wszechprzenikającą, jednocześnie pełną kreatywnych możliwości. Lama Ole Nydahl, zachodni nauczyciel buddyzmu powiedział o tym w następujący sposób: "Jedyną rzeczą która naprawdę istnieje jest przestrzeń i jej potencjał. Nazywa się to dharmakaja w sanskrycie i cieku po tybetańsku. W naszej szkole najchętniej nazywamy to Stanem Prawdy. Mówiąc bardzo prostym językiem: przestrzeń jest informacją, która wyraża się przez radość i aktywne współczucie. Przestrzeń jest absolutna; nie ma początku ani końca. Po prostu jest przestrzenią, ale nie jest czarną dziurą, nie jest nicością. Jest promieniującą, przejrzystą świadomością i jest nieograniczona." Natomiast na temat Wielkiego Wybuchu wyraził on taką opinię: "Nie wierzę w jeden Wielki Wybuch, lecz w niezliczone Wielkie Wybuchy. Sądzę, że przestrzeń od zawsze stwarza wielkie wybuchy, najróżniejsze światy i sytuacje. Nie uważam, żeby cokolwiek kiedykolwiek się zaczęło. Wiemy, że nasz wszechświat zaczął się jakieś 12-14 miliardów lat temu, ale przed nim istniały inne wszechświaty, a po nim nastaną kolejne. Przestrzeń w nieskończoność igra sama ze sobą i wyraża w ten sposób swój potencjał." 

Naszą obecną sytuację można przedstawić obrazowo jako sytuację, w jakiej znajduje się ktoś, kto śpi i śni mu się sen. Chociaż często jesteśmy świadomi tego, co się nam przydarza we śnie, to pomimo całej absurdalności, z jaką jawią się senne wizje, nie jesteśmy w stanie uświadomić sobie tego, że właśnie śnimy, a nie np. naprawdę jesteśmy kapitanem łodzi podwodnej zmierzającej w stronę Saturna z transportem sześciennych niebieskich pomarańczy. Dzieje się tak dlatego, że nie jesteśmy wystarczająco przytomni, by zobaczyć śnioną sytuację jako iluzoryczną i przeżywamy ją jak coś realnego. 

Podobnie wszystkie zjawiska wydarzające się w przestrzeni umysłu - w tej przytomnej i nieograniczonej świadomości - posiadają iluzoryczną naturę. Jedne wszechświaty powstają, inne ulegają zniszczeniu. Z kolei we wszechświatach rodzą się i umierają różne istoty, przeżywając środowisko, w którym żyją, na różne sposoby. Dzieje się tak od zawsze, dlatego też w buddyzmie nie mówi się o jakimś absolutnym początku wszystkiego. Pomimo całego bogactwa i "namacalności" przeżywanych sytuacji wszystkie te formy, zarówno materialne jak i emocjonalne, łącznie z samym czasem, są nietrwałe i uważane przez buddystów za iluzoryczne. Nieskończona gra form odbywa się w ponadczasowym stanie niezmiennej przebudzonej przytomności, która wykracza poza wszelkie koncepcje i codzienne doświadczenia. Niezwykle poruszająco opisał to David Bohm, jeden z najsłynniejszych fizyków XX wieku.: "Ani materia, ani świadomość nie są czymś ostatecznym. Obie mają swoje źródło w czymś, co znajduje się poza nimi, w czymś, w stosunku do czego są jedynie skutkiem i przejawem, w czym są obie zakorzenione i pogodzone ze sobą. Ta nieznana rzeczywistość nie może stać się przedmiotem poznania. W tym miejscu moje poszukiwania zatrzymują się, osiągają nieprzebyte dno wszelkiego myślenia. Nie ma już nic, co można by o tym powiedzieć. Pozostaje tylko - wiedział o tym Eckhart, a nawet Wittgenstein - milczenie." 

Ten zwrot naukowca w kierunku mistycznego doświadczenia niepoznawalnej przez konceptualne pojęcia rzeczywistości jest bliski buddyjskiemu poglądowi, który mówi że samo uświadomienie sobie iluzoryczności wszystkich przejawów Stanu Prawdy nie jest równoznaczne z przebudzeniem się ze snu niewiedzy. Podobnie jak wtedy, gdy nie możemy się przebudzić ze świadomego snu, czyli takiego, o którym jeszcze w trakcie jego trwania wiemy, że jest tylko sennym widziadłem. Dlatego w buddyzmie ważne jest nie tylko utrzymywanie poglądu, że świat, jakiego doświadczamy, jest iluzoryczny. Po to, by przebudzić się ze snu, należy przede wszystkim praktykować medytację, dzięki której urzeczywistnia się poprzez ponadkonceptualne bezpośrednie doświadczenie nierozdzielność formy i przestrzeni Umysłu


buddyzm.edu.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz