czwartek, 5 czerwca 2014

Nauki Buddy a fizyka

Poniższy fragment pochodzi z książki "Pustka i forma, czyli od buddyzmu do nauki i z powrotem", która zostanie wkrótce wydana przez wydawnictwo HUNG. Książka to zbiór esejów podejmujących tematykę relacji pomiędzy buddyzmem a nurtami współczesnej zachodniej nauki: fizyki, filozofii, psychologii. Ich autorami są naukowcy, a jednocześnie praktykujący buddyści.


              



W średniowiecznej Europie ciekawość mogła kosztować zbyt wiele - lepiej było po prostu wierzyć. Na nieszczęście jednak obserwacja często przeczyła ówczesnemu obrazowi świata i kosmosu. Co gorsza, system był na tyle sztywny, że często starał się nie włączać oczywistych faktów w prawdy, których nauczał. W buddyzmie sytuacja jest znacznie bardziej korzystna. Nie tylko sami możemy stawiać pytania i dociekać, ale wręcz jest to bardzo zalecane. Co więcej, jeśli spostrzeżenia nauk przyrodniczych i buddyzmu miałyby się kłócić, nie oznacza to, że jedno z tych stanowisk jest błędne. Aby to zrozumieć, warto się przyjrzeć różnym przesłankom, na których opierają się fizyka i buddyzm.

Budda poszukiwał absolutnej natury umysłu - tego, co nie może zniknąć - i spoglądając w głąb samego siebie odkrył, jakimi rzeczy są, odkrył umysł i to, co się w nim pojawia. Udzielił wielu nauk, aby inni sami mogli urzeczywistnić osiągnięty przez niego stan szczęścia. Jego celem nie było jedynie objaśnienie kosmosu, lecz pokazanie wszystkim istotom jak osiągnąć owo trwałe szczęście. Ponieważ ludzie rozwijają się w rozmaity sposób, Budda podał różne wyjaśnienia powstania wszechświata i tego, co w nim zawarte. Choć buddyzm przedstawia różne kosmologie, wspólne im jest przeświadczenie, że naturą wszystkich zjawisk jest pustka i że zjawiska wyłaniają się w sposób uwarunkowany, co oznacza, że powstają z przyczyn i warunków, bez względu na to, czy są maleńkie jak cząstki elementarne, czy też wielkie jak światy.

W buddyzmie teorie pustki i współzależnego powstawania odgrywają kluczową rolę w pełnym zrozumieniu natury umysłu. W filozofii zarówno Wschodu jak i Zachodu istnieją stare tradycje skłaniające się ku sceptycyzmowi dotyczącemu tego, co uznaje się za rzeczywiste, ale buddyzm idzie dalej, widząc wszystko jako sen. Skąd w końcu możemy mieć pewność, że to, co widzimy, słyszymy, smakujemy i czujemy, jest rzeczywiste, a nie tylko iluzoryczne? Buddyści badają umysł i poprzez takie badanie odkrywają naturę wszelkich rzeczy; fizycy zaś zwracają się w inną stronę. Fizyka opiera się na tym, co mierzalne i do tego się ogranicza, kierując swe spojrzenie ku światu zewnętrznemu - ku zjawiskom. Dlatego też fizycy zawsze mogą mówić o tym, w jaki sposób rzeczy się jawią, ale nigdy jakimi naprawdę są.

Zachodni myśliciele doszli do wniosku, że jeśli dwóch ludzi doświadcza zjawisk w ten sam sposób, to muszą one być realne. Podążając tym tropem, fizyka starała się być możliwie najbardziej obiektywna, rugując wpływ obserwatora. Tendencję tę powstrzymała mechanika kwantowa. Na tym polu naukowym "obiektywny" oznacza, że ktoś inny musi być w stanie dokonać tych samych obserwacji w innym czasie i miejscu. Oprócz takiego pojęcia obiektywności, fizyka dysponuje jeszcze bardziej estetycznym kryterium oceny rzeczywistości, jakim jest prostota. Im mniej skomplikowany model, tym bardziej naukowcy wierzą, że jest on prawdziwym przedstawieniem rzeczywistości. Jeśli według dwóch modeli rzeczy posiadają określone właściwości, za lepszy opis rzeczywistości uznaje się prostszy model.. Naukowcy wypreparowują z całości pewne cechy i dokonują analizy metodą podziału. Takimi naukowymi metodami trudno wykryć esencję samego umysłu, a uzyskany wgląd obejmuje tylko świat zjawisk, w którym postrzeżenia mogą być porównywane. Głębsze wglądy w sam umysł odkrywano zawsze wtedy, gdy pozwalano umysłowi spoczywać w swej takości.


Struktura materii

Jak fizyka wyjaśnia strukturę materii? Fizycy przyznają, że wszystkie rzeczy zbudowane są z atomów - greckie słowo "atom" oznacza "niepodzielny" - które są zbyt małe, by je dostrzec, jednakże to miliony atomów składają się na świat widzialny. Tak w każdym razie myśleli ludzie do roku 1911, gdy Rutherford wykazał, iż atomy składają się faktycznie z bardzo małego jądra otoczonego jeszcze nawet mniejszymi elektronami. Można tu dodatkowo wyjaśnić, że atomy wydają się względnie duże - choć i tak trudno wyobrazić sobie ich drobne rozmiary - ponieważ elektrony niewiarygodnie szybko poruszają się wokół jądra. Przypomina to sytuację, kiedy przy długim czasie naświetlania fotografujemy coś, co szybko się porusza lub w nocy robimy zdjęcia małej, wirującej po okręgu i świecącej piłki - uzyskana fotografia przedstawiać będzie dużą kulę światła. Jednakże przy bardzo krótkim czasie naświetlania można by zobaczyć, że atom nie jest litym ciałem, lecz faktycznie zbudowany jest z maleńkich obiektów.

Atomy wydają się "dużymi" kulkami, ale niemal cała masa skupiona jest w ich środku, a reszta jest raczej pusta. Dziś fizycy uznają elektron z jedną z podstawowych cząstek materii, której nie można podzielić na mniejsze struktury. Jednakże pozostała część atomu, jego jądro, posiada złożoną strukturę. Składa się ono z protonów i neutronów wirujących z ogromną prędkością i cząstki te można podzielić na kwarki, które swą nazwę wywodzą z książki Finnegans Wake Jamesa Joyce'a ("three quarks from muster mark"). Cząstki te nie są zlokalizowane w jednym miejscu, lecz szybko krążą wokół siebie. Cząstki poruszające się z taką wielką prędkością dają wrażenie, że materia jest czymś litym. Jeśli zatem dobrze przyjrzeć się materii, okazuje się, że nie ma jej prawie wcale; są tylko jakieś niewiarygodnie maleńkie kwarki i elektrony. Wyobraźmy sobie melon, kilka melonów lub piłek futbolowych. Niech teraz wirują wokół siebie tak szybko, że wydają się całą planetą wielkości Ziemi - w tej właśnie proporcji atom wypełniony jest cząstkami takimi jak kwarki i elektrony. To tak, jakby nasza planeta była w "rzeczywistości" kilkoma tuzinami piłek futbolowych.

Jak odkryto owe niewyobrażalnie małe rzeczy? Proces robienia zdjęcia widzialnemu obiektowi polega na tym, że światło pada na ten obiekt, odbija się od niego i naświetla kliszę fotograficzną. W fizyce zasada jest taka sama; potrzeba tylko więcej energii, niż ta, jakiej dostarcza światło. Jeśli chcemy zbadać, co jest we wnętrzu jakiegoś obiektu, strzelamy w niego czymś i obserwujemy, co się pojawi. Im wyższa energia, tym wyższa rozdzielczość i krótszy czas naświetlania. Innymi słowy, im mniejszy jest przedmiot, który nas interesuje, tym więcej energii potrzeba, aby go zobaczyć. Jedna z możliwości sfotografowania kwarków polega na użyciu skrajnie wysokiej energii do przyspieszania elektronów i protonów, które zawierają kwarki. Po ich zderzeniach zaobserwować można pojawienie się dość dużej ilości całkiem nowych cząstek. Obecnie najdłuższy akcelerator LEP w CERN w Genewie ma długość dwudziestu siedmiu kilometrów. Detektor ma wielkość trzypiętrowego domu. Może on rejestrować tylko skutek zderzenia, ale samo zderzenie nie daje się zobaczyć. Z tego, co się pojawiło, wnioskuje się o tym, co zaszło wewnątrz.

Tu wyjaśnia się coś, o czym wspomnieliśmy wcześniej. Nie mamy bezpośredniego kontaktu z tymi maleńkimi obiektami, ponieważ nasze zmysły nie są w stanie podołać takiemu zadaniu i dlatego potrzebujemy narzędzi, które mogą wejść w interakcję z interesującymi nas obiektami. Wszelka obserwacja opiera się na interakcji i właśnie dzięki owej interakcji narzędzie reaguje, uzyskiwana reakcja zaś stanowi informację, którą otrzymujemy. O cząstkach tych nie możemy powiedzieć nic ponad to, co mogą nam powiedzieć nasze detektory. Oznacza to, że budowa detektora wpływa na możliwe wyniki. Właściwość, której nasz detektor nie może odebrać, pozostanie niewidzialna. To, co nazywamy cząstkami, to pewne skutki wywoływane w naszej aparaturze i klasyfikujemy je jako obiekty na podstawie owych rozmaitych skutków. Dzięki samej fizyce nie dowiemy się, czym one naprawdę są. Możemy tylko powiedzieć, jakie skutki wywierają one na nasze urządzenia. Jak wspomniano we wprowadzeniu, fizyka nie może nas pouczyć o samej naturze rzeczy, możemy dowiedzieć się tylko o tym, w jaki sposób się one przejawiają.

W tym momencie naszych rozważań ujawnia się inna fundamentalna różnica między cząstkami a "dużymi" przedmiotami. Jeśli na przykład będziemy się przyglądać grze w bilard, nasza obserwacja jej nie zmieni; światło, które pada na bile i odbija się od nich, nie wpływa na nie. W każdym razie myślimy, że nie ma tu żadnego wpływu, ponieważ bile są zbyt duże, byśmy zauważyli zmianę spowodowaną tak niewielkim oddziaływaniem. Niemniej jednak ma ono miejsce. Jednakże interakcja konieczna do pomiaru atomu lub elektronu zdecydowanie oddziałuje silnie na badaną cząstkę. Nie istnieje żadna technika badania kwantowego świata, która nie wpływałaby na obserwowany obiekt lub nie zakłócałaby tego procesu. Obserwator wpływa na wynik obserwacji po pierwsze dlatego, że dokonuje uprzedniego wyboru wyników poprzez zaprojektowanie eksperymentu, a po drugie dlatego, że zaburza pomiarem to, co się wydarza. Nauka starająca się obejść ów wpływ obserwatora dochodzi na obszarze fizyki kwantowej do kresu swych możliwości.

Wedle poglądu nowoczesnej fizyki cząstek mamy do czynienia z trzema głównymi ich typami lub rodzinami. Pierwszą są leptony, tworzące grupę, do której należą elektrony. Drugą stanowią hadrony, które zbudowane są albo z dwóch, albo z trzech kwarków i nazywane są odpowiednio mezonami oraz barionami. Neutrony i protony będące cząstkami tworzącymi jądra atomowe, to bariony. Przed poznaniem kwarków fizycy byli głęboko zaszokowani ilością rozmaitych cząstek elementarnych, które można było znaleźć i odetchnęli z ulgą, gdy całe to zoo cząstek okazało się po prostu rozmaitymi kombinacjami tych samych kwarków. Tysiące podstawowych cząstek nie zgadzały się bowiem z naukową ideą prostoty natury.

Ten trzeci rodzaj cząstek fizycy nazywają cząstkami wymiennymi, ponieważ ich wymiana związana jest z przeniesieniem sił, które oddziałują między hadronami i leptonami. Ciała i cząstki przyciągają się lub odpychają wzajemnie, ponieważ wymieniają cząstki. Zwykle wyjaśnia się to na przykładzie dwóch łyżwiarzy stojących naprzeciwko siebie. Jeśli któryś z nich rzuci ciężką piłkę, zostanie odepchnięty w przeciwną stronę. Jeśli drugi z łyżwiarzy złapie piłkę, uzyska pewną prędkość i również zostanie odepchnięty. Dwóch łyżwiarzy odpycha się wzajemnie wymieniając się piłką.

Istnieją cztery znane siły: grawitacja, elektromagnetyzm i dwie pozostałe, z którymi nie jesteśmy zbyt zaznajomieni, ponieważ działają one tylko na bardzo małych odległościach, takich jak w jądrach atomowych. Cząstką wymienną siły elektromagnetycznej jest foton. Światło - lub bardziej ogólnie, promieniowanie elektromagnetyczne - składa się z fotonów. Wszystkie cząstki wymienne można zidentyfikować dzięki eksperymentom ze zderzeniami. Wyjątek stanowi przypadek grawitacji, w którym jest to niezwykle słaba siła, utrudniająca identyfikację cząstek wymiennych. Może to być zaskoczeniem, ale trzeba aż całej planety, być przyciągnąć nas z siłą równą wadze naszego ciała.


Forma i pustka

Główną jakością wszelkich zjawisk jest pustka - cóż to jednak dokładnie oznacza? Budda Siakjamuni powiedział "forma jest pustką, pustka jest formą; forma i pustka są nieoddzielne." Budda użył tu dwóch dualistycznych pojęć formy i pustki, by pokazać niedualistyczną przestrzeń między nimi. Można powiedzieć, iż forma oznacza, że rzeczy są, pustka zaś że nie są. By to zrozumieć, musimy wiedzieć, co w buddyzmie oznacza czasownik "być". Budda określił to w ścisły i kategoryczny sposób. Jeśli coś naprawdę istnieje, pozostaje niezmienne, a sposób jego przejawiania się określa jego natura. Nigdy się nie zmienia i nigdy się nie zmieni, zawsze zachowując swą naturę. Czy można ostatecznie nazywać czasowy stan czegoś jego naturą, skoro tej samej natury nie będzie posiadać jutro? Jeśli coś istnieje w sensie wskazanym przez Buddę, nigdy nie mogło być stworzone, ani zniszczone oraz w swym istnieniu nie jest zależne od niczego innego. Jeśli coś zmieni się dlatego, że coś się dzieje lub nie dzieje, nie można powiedzieć, iż rzeczywiście posiada własną naturę. W tym sensie doświadczane przez nas rzeczy (formy) nie są. Nie ma niczego, co istniało od niemającego początku czasu i w nieskończonej przyszłości pozostanie w tej samej formie, którą ma teraz. Rzeczy wyłaniają się z przyczyn i warunków oraz znikają za sprawą przyczyn i warunków. Są puste, ale nadal się przejawiają. Nieustannie się zmieniają, ponieważ forma i pustka są nieoddzielne.

Rzeczy, które zdają się nietrwałe, rzeczywiście mogłyby składać się z niewielkich, trwałych cegiełek, zbyt małych, by je zobaczyć. Mimo że ich istota nie mogłaby się zmieniać, mogłaby się zmieniać ich organizacja. W tym jednak przypadku owe cegiełki nie byłyby puste. Pustka dotyczyłaby tylko dużych przedmiotów, ale nie samej natury rzeczy. Tak jak dom można by rozłożyć i z tych samych cegieł zbudować następny dom - dom byłby pusty, cegły jednak nie. Jeśli istniałaby niezniszczalna cząstka, nie byłaby pusta.

Niemniej jednak fizyka dowiodła, że to nie może być prawdą. Wszelka materia może się rozpuścić lub zmienić w inną materię, światło i energię. Każdej cząstce elementarnej odpowiada tak zwana anty-cząstka, która zasadniczo jest taka sama, ale ma przeciwny ładunek elektryczny. Cząstki te mają zadziwiające zwyczaje. Jeśli się spotykają, zmieniają się w światło (fotony). Innymi słowy, fotony mogą się rozpaść na cząstki i antycząstki, jeśli tylko mają wystarczającą do tego energię. Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że rozpadają się na coś, z czego nie są złożone. W procesach tych zachodzi tak wielka zmiana, ponieważ foton zasadniczo różni się od kwarka czy elektronu. Największą różnicą jest to, że nie posiada masy. Oznacza to, że w pierwszym procesie masa znika, a w drugim się pojawia. Cząstki całkowicie zmieniły swój sposób przejawiania się - forma jest pustką.

Nawet jeśli forma się zmieniła, coś pozostało takie samo - energia. Aby to pojąć, trzeba zrozumieć, co to znaczy "energia":


E = mc2

Dobrze znane równanie Einsteina mówi nam, że energia równa jest masie, a masa równa jest energii. Co jednak dokładnie oznacza słowo "energia"? Ciało posiada energię, kiedy się w jakiś sposób porusza, tak jak rzucona w powietrze piłka lub drgająca struna skrzypiec. Wydzielanie ciepła również określa się jako ruch - nieuporządkowany ruch wewnętrzny. Fundamentalne prawo fizyki mówi, że energia jest zawsze zachowana, nie może zostać stworzona, ani nie może zniknąć. Może być przekształcana lub zmieniana, ale nie może zniknąć. Energia opisuje ruch, jest zachowana i według Einsteina równa jest masie. Oznacza to, że energia obiektu i jego masa mogą się zmieniać w siebie wzajemnie. Ciało może swą masę zmienić w ruch i vice versa. Nawet jeśli brzmi to dziwnie, tak się właśnie dzieje.

Kiedy na przykład cząstki zderzają się w akceleratorze, energia, jaką otrzymują w procesie ich przyspieszania, przekształca je w nowe cząstki. W zderzeniu dwóch cząstek powstają tuziny nowych. Tutaj ruch zmienia się w masę. Odwrotny proces, kiedy to masa zmienia się w ruch, można zaobserwować przy rozszczepieniu jądra. Jądro, które składa się z wielu protonów i neutronów, może się rozpaść na dwie części, które okazują się w sumie lżejsze od pierwotnego jądra. Brakująca masa została przekształcona w ruch tych dwóch części, oddalających się od siebie z wielką prędkością, spowodowaną procesem rozszczepienia. Forma zjawiska zmienia się drastycznie, ale energia jako coś, co obejmuje zarówno formę jak i jej zmianę, znów jest zachowana.

Mówiliśmy już, że "forma jest pustką", a co ze stwierdzeniem, że "pustka jest formą"? W przestrzeni, w której niczego nie ma - w próżni - cząstki wyłaniają się z wraz ze swoimi anty-cząstkami. Pojawiają się bez jakiegokolwiek powodu przez cały czas i zawsze w parach. Sugeruje to, że owo "nic" to znacznie więcej niż się spodziewaliśmy. Nie ma żadnej przyczyny powodującej pojawienie się pary cząstka/anty-cząstka, ale dzieje się to po prostu dlatego, że jest to możliwe i że przestrzeń ma nieodłączną jej zdolność tworzenia materii. Nie ma żadnego powodu, który decydowałby o konkretnym miejscu i czasie takiego stwarzania. Materia wyłaniająca się z niczego jest brutalnym pogwałceniem prawa zachowania energii.

Działanie prawa zostaje zachwiane w mikroświecie i pojawia się niezdeterminowanie dotyczące energii i czasu, które pozwala na pogwałcenie tego prawa w określonym przedziale czasowym. Może to oznaczać, że prawo zachowania nadal jest słuszne, ale nie do końca. Przez ułamek sekundy zostaje ono pogwałcone. Im krótszy przedział czasu, tym większe może być odchylenie od ścisłego zachowania. Im więcej tworzy się materii, tym krótszy czas jej istnienia. Pary cząstek wyłaniające się z przestrzeni mogą istnieć tylko przez niezwykle krótki czas, zanim znikną z powrotem w przestrzeni, ale mogą być mierzone. Jak to wynikło w mojej rozmowie z buddyjskim nauczycielem Manfredem Seeghersem, jest to punkt, w którym poziom absolutny ujawnia się jako natura poziomu relatywnego, wolna od wpływu przyczyny i skutku.


Przyczynowość

Wedle buddyjskiego prawa przyczyny i skutku czyli karmy, skutek nie musi następować natychmiast po przyczynie; skutek może przyjść po latach lub nawet po wielu żywotach. Nie ma ścisłego określenia, kiedy dokładnie przyczyna zaowocuje swoim skutkiem. Umysł połączony z całą przestrzenią gromadzi wszystkie wrażenia i stwarza nowe sytuacje według poprzednich myśli słów i działań. Warunki, których doświadcza się w danym momencie, spotykają się z powodu wielu działań wykonanych w przeszłości, a każde nowe działanie będzie miało w przyszłości swoje skutki.

Niemniej jednak, jeśli istniałoby tylko prawo przyczyny i skutku, zniewalałby nas nieskończony ciąg skutków, bez możliwości zmiany czegokolwiek i bez wolności. Wolność oznacza, że czyjeś działania nie są ściśle zdeterminowane warunkami i nie trzeba postępować pod dyktando przeszkadzających emocji takich jak gniew czy pożądanie. W stanie oświecenia jesteśmy wolni od prawa przyczyny i skutku, ponieważ przyczyna i skutek nie istnieją na poziomie absolutnym. Przyczyna i skutek działają tylko na poziomie relatywnym, my zaś nadal mamy wolność decydowania o tym, co dzieje się z nami w każdej chwili.

Przyczyna i skutek to również pojęcia obowiązujące w fizyce. Przed wprowadzeniem mechaniki kwantowej świat uznawano za coś w rodzaju gry w bilard. (Ta część fizyki, która nie opiera się na mechanice kwantowej, nazywana jest zwykle fizyką klasyczną.) Jeśli wiemy, z której strony nastąpi uderzenie, możemy dokładnie przewidzieć ruch bil. Wcześniej fizycy klasyczni wierzyli, że w zasadzie można poznać wszystko, co implikowało ustaloną i niezmienną przyszłość pozbawioną czynnika wolnej woli. Była to dość nudna wersja przyszłych wydarzeń. Uznawano, że bile muszą zareagować natychmiast, a nie później, w kolejnej rozgrywce. Pod tym względem fizyka klasyczna i buddyzm sobie przeczą.

Jednakże w przypadku mechaniki kwantowej jest inaczej. Przyglądając się próżni dostrzegliśmy, że brakowało nam pewnego czynnika powodującego wydarzanie się rzeczy. W mechanice kwantowej wciąż powraca się do zasady, że niemożliwe jest dokładne stwierdzenie, co stanie się w przyszłości i można mówić tylko o prawdopodobieństwach. Aby to zilustrować, wróćmy jeszcze raz do przykładu rozpadu jądra. Dlaczego jądro rozpada się na dwie części? Otóż siły, które wiążą ze sobą cząstki w jądrze, działają niczym ściana utrzymująca je wewnątrz. Istnieje jednak pewne prawdopodobieństwo tunelowania poprzez tę ścianę, co byłoby w naszym makroskopowym świecie uznane za zdarzenie magiczne. W naturze zajdą wszystkie procesy, które są energetycznie możliwe. Oznacza to, iż rzeczy dzieją się tylko dlatego, że są możliwe. W ten sam sposób, w jaki kula toczy się do najniższego punktu, jaki może osiągnąć, wszystkie układy zmierzają do stanu najniższej energii. Jeśli energia może być uwolniona, układ zawsze dąży do stanu niższej energii. A zatem jądro rozpada się, ponieważ może być uwolniona energia i ponieważ proces ten może się wydarzyć. Im więcej energii uwalnianej z układu, tym większe prawdopodobieństwo jego rozpadu i tym szybciej dojdzie do tego procesu.

Z drugiej jednak strony, nic nie zmusza jądra do rozpadu w konkretnym czasie i nie ma po temu żadnej przyczyny. Jądro, w przeciwieństwie do człowieka, nie ma wbudowanego zegara odliczającego czas jego istnienia. Wiek człowieka łatwo jest określić, a zatem łatwo określić prawdopodobieństwo jego "rozpadu". Nic takiego nie dotyczy obiektów tak małych jak jądro. "Młode" jądro niczym nie różni się od "starego". Dla dużej liczby jąder można określić na przykład okres, w którym połowa z nich ulegnie rozpadowi. Im wyższa liczba jąder, tym dokładniejsze przewidywanie i wtedy owo prawdopodobieństwo staje się prawem. Jednakże w przypadku pojedynczego jądra nie jest możliwe stwierdzenie, kiedy się ono rozpadnie. Wiara fizyki klasycznej, że możliwe jest dokładne poznanie wszystkiego, okazuje się fundamentalnym błędem w fizyce kwantowej. Idea niezdeterminowanej przyszłości, jaką operuje fizyka kwantowa, bardziej zgadza się z poglądem buddyjskim niż obraz całkowitego determinizmu lansowany przez fizykę klasyczną.

Oto doszliśmy do jednego z najbardziej fascynujących eksperymentów w fizyce, który w kontekście przyczynowości jest tu najbardziej stosowny. Pokazuje on, że przestrzeń jest informacją, że przestrzeń nie może być czymś, co dzieli. Einsteinowska teoria względności mówi nam, że wiele niespodziewanych rzeczy dzieje się wtedy, gdy rzeczy poruszają się bardzo szybko. Najbardziej zdumiewające jest to, iż obiekt mógłby podróżować w przeszłość, gdyby mógł poruszać się szybciej niż światło; czas zmieniłby wówczas kierunek i skutki mogłyby się pojawiać przed przyczynami. Ponieważ ten pomysł jest zbyt szalony, teoria mówi nam też, że nie może się to nigdy zdarzyć. Coś, co posiada jakąś masę, nie może podróżować z prędkością światła, ponieważ przyspieszenie go do tej prędkości pochłonęłoby nieskończoną ilość energii, a jego masa rosłaby jednocześnie do nieskończoności. Prędkość światła jest prędkością ostateczną i to dość niebagatelną; 300 000 kilometrów na sekundę nie ogranicza drastycznie naszej wolności.

Eksperyment EPR (Einstein, Podolsky, Rosen) z powodzeniem dowiódł, że możliwe jest przekazanie wiadomości z prędkością większą od prędkości światła. Naukowcy obmyślili ten eksperyment, próbując wykazać słabość mechaniki kwantowej. Einstein nie lubił mechaniki kwantowej z powodu jej idei niezdeterminowanej przyszłości. Jego słynne powiedzenie "Bóg nie gra w kości" dobrze to ilustruje. Einstein był przekonany, że gdyby mechanika kwantowa była poprawna, wtedy ów eksperyment musiałby być możliwy. Jak sądzili wszyscy, eksperyment ten nie mógł się powieść, a więc mechanika kwantowa musiała być nonsensem.

Jednakże przez ponad sto lat od powstania mechaniki kwantowej, nie pojawiła się nawet najmniejsza sugestia, że mechanika kwantowa może się mylić. W rzeczy samej eksperyment ten dał wynik pozytywny; musiało po prostu upłynąć wiele lat, żeby narzędzia pomiarowe były dostatecznie precyzyjne, by tego dowieść.

Oto uproszczony opis tego eksperymentu: Jądro rozpada się na dwie równe części, które lecą w przeciwnych kierunkach. Jeśli coś oddziałuje na jedną z tych cząstek, druga wie o tym w tym samym momencie, nawet jeśli są od siebie bardzo oddalone. Owa wiedza jest szybsza od prędkości światła, ponieważ cząstki wiedzą o sobie nawzajem dokładnie w tym samym momencie, nawet jeśli dzieli je bardzo duża odległość. Informacja nie jest przenoszona w zwykły sposób, poprzez swego rodzaju wymianę. Wymieniane jest nic, a zatem owo nic przekracza ostateczną prędkość światła, a przyczynowość jako taka zostaje zachowana. W mechanice kwantowej dwie cząstki nadal pozostają jednym systemem, nawet jeśli są od siebie bardzo oddalone. Oznacza to, że faktycznie przestrzeń, która znajduje się pomiędzy tymi dwoma częściami, nie oddziela ich. Jeśli przestrzeń by je dzieliła, wtedy owa wiedza mogłaby być przenoszona tylko przez coś, co porusza się od jednej cząstki do drugiej. Sama przestrzeń ma własność przenoszenia informacji, nie potrzebując niczego innego. Taki rodzaj informacji jest natychmiast obecny w innym miejscu bez względu na to, jak daleko się ono znajduje.

Różnicę między przesyłaniem informacji a jej natychmiastową obecnością w innym miejscu zilustrujmy małym przykładem: aby przesłać informację do kogoś, kto jest bardzo daleko, możemy napisać list lub jeśli mamy dostęp do telefonu lub internetu, można zadzwonić albo wysłać email. Dwie ostatnie możliwości są niemal natychmiastowe (ale oczywiście nie zupełnie). W każdym razie są szybsze od przesyłania listu z A do B. Kluczowym punktem jest połączenie, które musi zostać ustanowione. Jeśli rzeczy są ze sobą połączone, wiedza może być przesyłana bardzo szybko - w przypadku przestrzeni zaś połączenie nie ma natury fizycznej i przesłanie następuje natychmiastowo (bez pogwałcenia prawa przyczynowości). By uniknąć nieporozumień, podkreślmy, że efekt ten nie polega na przenoszeniu informacji, które my przekazujemy dziś za pomocą telefonów komórkowych lub radia.


Niedualność

Umysłu nie ogranicza ciało i przenika on przestrzeń, jest nieograniczony. To samo dotyczy umysłu pojedynczej istoty. Przenikamy tę samą przestrzeń, a zatem nie jesteśmy oddzieleni lub oddzielalni, ale też nie jesteśmy jednym i tym samym. Nie jesteśmy ani wielością, ani jednością. Wszelkie inne możliwości logiczne takie jak "jesteśmy jednością i wielością" również nie przydają się do adekwatnego opisu natury rzeczy. Absolutna natura rzeczy wykracza poza wszelkie intelektualne konstrukcje. Wedle dualistycznego poglądu rzeczy postrzegane są jako oddzielne, jako odrębne byty - jednakże pogląd niedualny nie oznacza, że wszystko jest jednością. Skoro nie ma żadnego oddzielenia, jedność nie jest wcale potrzebna.

W buddyzmie niedualność oznacza wyjście poza pojęcia jedności i oddzielenia, jedności i wielości. Wschodnie filozofie takie jak buddyzm i taoizm, które korzystają z pojęcia niedualności, stają przed problemem użycia języka pojęć i dualizmu do opisu czegoś, co poza nie wykracza - jak to się mówi, "palec wskazujący księżyc nie jest księżycem." To dlatego wschodnie filozofie często posługują się paradoksami - sprzecznościami, których nie da się rozwiązać w obrębie schematu pojęciowego i trzeba wyjść poza owe paradoksy, aby otrzymać ich rozwiązanie. W nauce jednak sytuacja jest inna. Nie porzuca się dualizmu, lecz w zamian prowadzi się szczegółową analizę. Prosta ścieżka analizy wiedzie do kilku paradoksów, które są bodaj najbardziej interesującymi ideami, jakie znaleźć można w fizyce. Następujący przykład zaczerpnięty z fizyki kwantowej wykracza nieco poza czysty dualizm.

W naszym świecie doświadczenia mamy zasadniczo do czynienia z dwoma rodzajami zjawisk - ze zjawiskami falowymi i solidnymi ciałami, które zachowują się całkiem odmiennie. Kula armatnia nie może rozchodzić się we wszystkich kierunkach jak fala na wodzie, ani też nie może opływać przeszkód lub stapiać się z innymi kulami armatnimi, by się zwiększyć. Dwa promienie światła mogą się przecinać nie zmieniając się wzajemnie, tak jakby przechodziły przez siebie bez przeszkód, podczas gdy solidne ciała zderzyłyby się i zmieniłyby wskutek tego swój tor ruchu. W naszym codziennym doświadczeniu fale i solidne ciała to dwie różne rzeczy. Fala nie może być ciałem, a ciało nie może być falą. Ciało ma swoje położenie, podczas gdy fala może się rozchodzić. Kiedy naukowcy zaczęli badać to w skali atomowej, doszli do zaskakującego wniosku. Zaczęli sobie uświadamiać, że cząstki mogą mieć własności falowe, a z drugiej strony, takie fale jak światło mogą zachowywać się jak cząstki.

Jednym z najbardziej podstawowych eksperymentów naukowych pokazujących zachowanie fal, jest eksperyment z dwoma szczelinami, w którym na przykład światło przechodzące przez dwie szczeliny pada na ekran ustawiony za nimi, tworząc na nim pewien wzór interferencji. Trzeba tu podkreślić, że wzór pojawiający się, gdy światło przechodzi jednocześnie przez dwie otwarte szczeliny, różni się od nałożenia dwóch wzorów powstałych, gdy światło przechodziło kolejno przez każdą ze szczelin przy drugiej szczelinie zamkniętej. Oznacza to, że istnieje jakaś interakcja między dwoma falami przechodzącymi przez szczeliny, co nie mogłoby się zdarzyć w przypadku "czystych" cząstek. Takie cząstki jak elektrony odznaczają się takim samym zachowaniem falowym jak światło. Wraz ze wzrostem ciężaru cząstek ich zachowanie falowe staje się coraz mniej widoczne. To dlatego nigdy nie będziemy się spodziewać, że kula będzie się zachowywać w sposób falowy. Największe obiekty, u których dowiedziono tych własności falowych, zwane są dziś fullerenami. Zbudowane są z sześćdziesięciu atomów węgla, co w tym kontekście oznacza bardzo dużo.

Co więcej, w przypadku światła, które uważano za typową falę, odkryto, że składa się ono z niepodzielnych tworów zwanych fotonami. Ponieważ nie można ich podzielić i w jakiś sposób dają się lokalizować, uważane są za cząstki. Nazywa się to dualizmem korpuskularno-falowym. Nie chodzi tylko o to, że wszystko ma obie własności, ponieważ wtedy fale i cząstki byłyby po prostu tym samym i nie trzeba by posługiwać się dwoma różnymi pojęciami. Nie są one dwiema różnymi rzeczami, ale i nie są po prostu jednym i tym samym, ponieważ obie własności się wykluczają. Takie pojęcie zbliża się do opisu niedualistycznej natury samego umysłu. Jeśli zwrócić spojrzenie ku własnościom falowym, znika zachowanie korpuskularne. Jeśli zaś obserwować własności korpuskularne, znika zachowanie falowe. Nie ma możliwości zobaczenia obu tych aspektów jednocześnie, a fizycy próbowali wielu przemyślnych sztuczek, by zaobserwować je w tym samym momencie. Własności falowe i korpuskularne nazywa się komplementarnymi, ponieważ obu ich potrzeba do opisu mikrokosmosu, niemniej jednak nie przestają się one wykluczać.


Podsumowanie

Choć bardzo interesujące jest śledzenie wniosków wypływających z porównania buddyzmu i nowoczesnej fizyki, nie można jednego z tych systemów używać do potwierdzenia lub zaprzeczenia drugiego. Ich zgodność w pewnych punktach jest pocieszająca, ale nic poza tym. Trzeba być ostrożnym, by z wglądów uzyskanych na polu fizyki nie wyciągać wniosków, że inne metody badania, takie jak buddyzm, są pozbawione wartości. Bardzo często może to być mylące, ponieważ poziomy, na jakich buddyzm i fizyka uzyskują właściwe sobie wglądy, bardzo się różnią.

Zwłaszcza w ostatnim stuleciu teorie potwierdzone przez fizyków zbliżyły się bardzo do nauk Buddy. Jest to tym bardziej niezwykłe, jeśli pomyśleć, że pierwsze nauki udzielone przez Buddę Siakjamuniego i początki nowoczesnej fizyki w dwudziestym wieku dzieli okres 2500 lat. Max Planck wprowadził teorię kwantową jako sposób opisu mikrokosmosu z jego maleńkimi obiektami w 1901 roku, a cztery lata później Albert Einstein zaczął budować teorię względności jako sposób wyjaśnienia ruchu bardzo szybkich obiektów.

Nawet jeśli nowoczesna fizyka i buddyzm mają różne metody i cele, widać wyraźnie, że wnioski, do jakich dochodzi się w obu tych systemach, są zbieżne w znacznie większym stopniu niżby się tego można zasadnie spodziewać. Wnioski uzyskane przez fizyków w odniesieniu do natury cząstek elementarnych i fizyki jądrowej nadzwyczaj przypominają buddyjskie zasady pustki, przyczynowości i niedualności. Jest to szczególnie fascynujące, ponieważ w czasach Buddy nie było akceleratorów cząstek, które pomagałyby mu w uzyskaniu jego wglądu.



René Staritzbichler 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz